Majka
odeszła. Zwyczajnie, spakowała w walizki siebie i dziewczynki.
Przeprowadziła się do ojca na jakiś czas. Mieszkanie wystawiliśmy
na sprzedaż, bo ja sam nie potrzebowałem aż tyle przestrzeni, a i
ją nie byłoby stać na opłacenia, i ogrzanie takiego metrażu, gdy
już powróci do pracy jako kosmetyczka i fryzjerka.
Cały
czas zastanawiałem się, jaką w tym wszystkim odegrałem rolę…
ja i moi bliscy… ja i moja żona… ja i tyle trupów… ja i mały
Kacper Sommers. Chciałem mieć pewność, że postąpiłem słusznie,
dlatego ruszyłem do mieszkania Dominiki. Miałem daleko, ale
postanowiłem się przejść. Słuchałem muzyki i konsekwentnie
stawiałem krok za krokiem, byleby przed siebie.
Pod
koniec dnia przychodzi do mych drzwi kołysanka ta
Ludzie
zawodzą, pomimo szczerych chęci
Niektóre
chwile chcę wymazać z pamięci
Musze
zapomnieć, to wszystko jest bez sensu
Nie
chce więcej się pojawić o złym czasie i w złym miejscu*(15)
Wszedłem
do mieszkania, drzwi były jak zwykle otwarte.
–
Witaj
Patryk – przywitała się Dominika, która właśnie stała przed
lustrem w przedpokoju i się perfumowała.
Spojrzałem
na chłopca, jedzącego ciastka i grającego na jakimś telefonie.
Mój wzrok ponownie padł na Dominikę, znacząco pociągała nosem,
co raczej nie było skutkiem lekkiego przeziębiania, a dowodem na
to, że jednak nie rzuciła amfetaminy.
–
Hej
– odpowiedziałem smutno, siląc się na nieszczery uśmiech.
–Jestem nie w porę? Wychodzisz? – dopytywałem.
–
Tak,
umówiłam się z Nikosiem, jesteśmy razem – pochwaliła się.
–
Jesteś
z młodym Maciejewskim?
–
No,
objął całe królestwo po ojcu. Dziś bar jest nasz.
–
Kacper
zostaje sam? – bardziej stwierdziłem, niż zapytałem.
–
Jeszcze
nie wiem, raczej Karolina do niego wpadnie. Napisze jej SMS-a. Jak
Majka?
–
Wyprowadziła
się.
–
To
jak Amanda, wyleciała do Anglii z dzieciakami. – Wyjęła
błyszczyk z torebki i zaczęła smarować nim swoje duże usta.
–
Nie
wiedziałem – przyznałem smutno. – Słuchaj, jak chcesz, to ja
mogę z nim posiedzieć – zaproponowałem.
–
Kochany
jesteś. – Cmoknęła mnie w policzek. – Lecę, bo się spóźnię.
Jak Majka do ciebie nie wróci, to sama cię poderwę. – Puściła
do mnie oczko i zalotnie się uśmiechnęła. – Powiedz jej to, to
może zmądrzeje. Kacper cię lubi. Popcorn jest w szafce, płatki
też, mleka chyba nie ma, ale on woli nawet takie bez. To pa. –
Wyszła i trzasnęła drzwiami. Nawet ich nie zamknęła.
Podszedłem
do czarnowłosego chłopca w czapce z daszkiem, który skierowany był
do tyłu. Jego grzywka nachodziła lekko na oczy, trochę się
falowała.
– W
co grasz? – zapytałem uprzejmie.
Wcisnął
mi kawałek ciastka do buzi i pokazał palcem na mały ekranik.
–
To
smok – wyjaśnił. – Zije ogniem w te ludziów. – Uśmiechnął
się, ukazując przy tym wszystkie mleczne ząbki.
–
Fajnie,
dasz mi spróbować?
Nie
odpowiedział, tylko wcisnął mi tę gierkę w dłonie. Nacisnąłem
kilka klawiszy, pojawiło się game over
na ekranie, a do drzwi ktoś zastukał. Oddałem chłopcu telefon
tłumacząc, że muszę otworzyć.
–
Ale
nie ziostawis mnie? Nie lubie być sam – powiedział, wpatrując
się we mnie smutnymi, zielonymi oczami, tak podobnymi do oczu jego
ojca.
Tyler
też miał taką specyficzną barwę intensywnej, ciemnej zieleni.
W
tamtej chwili miałem chęć płakać, cofnąć czas, wybrać
inaczej, ale było już za późno. Życie nie posiadało opcji,
noszącej tytuł wsteczny.
Otworzyłem
drzwi i ujrzałem szczupłego blondynka, wyraźnie na kacu.
–
Cześć
Kamil – przywitałem się.
–
Napisałeś
mi esa, czułem, że tu dłużej zabawisz. – Władował się do
środka. – Jak tam mały wojowniku? – zapytał Kacpra. –
Piąteczka?
Mały
przybił, roześmiał się.
Ledwie
usiadłem z powrotem na sofie, a drzwi ponownie się otworzyły.
Wszedł Aleks, nadal miał rękę na temblaku. Podszedł do nas i
wyciągnął lewice w moją stronę.
–
Prawą
mam ograniczone ruchy – wyjaśnił.
Długo
się zastanawiałem czy uścisnąć jego dłoń. W końcu musiałem
przyznać, że historia ma takie same zakończenie, jaki był jej
początek. Znów byliśmy we trójkę… w czwórkę, jeśliby liczyć
Kacpra. Uścisnąłem dłoń Olka. Podniosłem tyłek z kanapy i
uścisnąłem go w sposób możliwie jak najbardziej serdeczny.
–
Siema
bracie – powiedziałem ze łzami w oczach.
–
Siema.
– Wypuścił mnie i przywitał się z Kamilem. Potem przykucnął
przy Kacperku i z torby sportowej, założonej na skos, wyjął grę
planszową. – To chińczyk, grałeś kiedyś w chińczyka?
Kacper
pokręcił głową i to tak intensywnie, że aż spadła mu z niej
czapka. Nie przejął się tym ani trochę, nawet jej nie podniósł,
by ponownie założyć.
–
To
my cię nauczymy. Rozpakujesz?
–
Eheś
– odpowiedział i zabrał się za odpakowywanie prezentu. Miał
prawie trzy lata, nie miał ojca, nie miał… tak właściwie, to
nie miał nawet matki.
–
Ty
też uważasz, że zrobiłem źle? – zapytałem Aleksa wprost.
Teraz
już nietleniony, a rudawy blondyn spojrzał na mnie szmaragdowymi,
smutnymi oczami i chwilę tak trwał, w tych kuckach zanim
odpowiedział:
–
Nie
mam zdania.
– A
ty Kamil? – dopytywałem tego drugiego, który rozsiadł się obok
Kacperka i pomagał mu z kolorowym papierem w wyścigówki.
–
Ja...
staram się nie oceniać. Jest Kacper, jest tu i… i liczy się
tylko przyszłość.
–
Lozpakowałem!
– zawołał trzylatek i z zadowoleniem stanął na kanapie nóżkami,
podskoczył kilkakrotnie i nachylił się po dżinsową czapeczkę z
daszkiem. Założył ją na swoją głowę i zeskoczył radośnie na
podłogę.
Olek
wskazał głową na stół, a Kamil zabrał z niego dwie puste
butelki po piwie. Wyniósł je do kuchni i powrócił, gdy ja właśnie
zajmowałem miejsce. Aleks usiadł na pufie, dokładnie naprzeciw
mnie i Kacpra, Kamil zajął miejsce w fotelu, niczym pan domu i to
taki zaspany, z wyraźnym kacem, który najwyraźniej go męczył od
rana i nie chciał odpuścić. Rozłożyliśmy plansze i pionki w
zaniedbanym, brudnym, śmierdzącym papierochami oraz wódą
mieszkaniu, w którym całe swoje przyszłe dzieciństw miał
spędzić, teraz jeszcze tak mały, Kacper Sommers.
Wykorzystane
utwory:
*(15)
Chada - Pod koniec
A teraz prośba do czytelników:
Chciałbym, by każdy kto przeczytał, dał choć krótki komentarz od siebie pod tym epilogiem. Dzięki temu będę wiedział ilu was dokładnie było. Proszę, by nawet ci, którzy trafią tutaj za kilka miesięcy, za rok, dwa lub dziesięć lat, spełnili to moje końcowe, jeśli chodzi o tą opowieść, życzenie.
Pozdrawiam i z góry dziękuję.
A teraz prośba do czytelników:
Chciałbym, by każdy kto przeczytał, dał choć krótki komentarz od siebie pod tym epilogiem. Dzięki temu będę wiedział ilu was dokładnie było. Proszę, by nawet ci, którzy trafią tutaj za kilka miesięcy, za rok, dwa lub dziesięć lat, spełnili to moje końcowe, jeśli chodzi o tą opowieść, życzenie.
Pozdrawiam i z góry dziękuję.
Bardzo podobała mi sie ta opowieść. Szkoda mi Patryka, bo po tym jak został namówiony i zaangażował się w sprawę Kacperka rozsypał sie jego związek z Majką. Patryk myślał, że robi dobrze, wierzył, że Domi się zmieni a przez całą te sytuacje on sam stracił żonę i córki oraz został zwolniony.Szkoda mi też Antka bo go lubiłam.
OdpowiedzUsuńSam tytuł wskazuje na to,że dużo Szczęścia to w tym opowiadaniu nie będzie,ale wg mnie za dużo tu tragedii. Szkoda mi Tylera odebrał sobie życie, bo myślał,że jego syn nie żyje, a tak naprawdę to Kacper był Bardzo szczęśliwy U cioci i wujka. Kacpra tez mi szkoda,bo Domi mu nie zapewnia nic jedzenie,opieka, nic kompletnie. Trudno mi oceniać decyzję Patryka chciał dobrze,a wyszło jak wyszło jiz chyba lepiej gdyby Kacper wyjechał z Julia i Darkiem. Majka nie powinna odejść,powinna być z Papryki i razem coś zrobić dobrego dla.Kacpra,może nawet postarać się o rodzinę zastępcza dls Niego.
OdpowiedzUsuńŻycie Olka, Kamila i Patryka zatoczyło koło, pomimo tego wszystkiego co się wydarzyło znowu spotkali się jak kiedyś, jak przyjaciele.
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie, że Patryk teraz żałuje podjętej decyzji i bardzo chętnie cofnąłby czas i postąpił inaczej, ale niestety, tak się nie da i trzeba się z tym pogodzić.
Niestety Dominika raczej się nie zmieniła, nawet dla cudem odzyskanego synka, gdyby nie Patryk, to zostawiłaby go samego i poszłaby się bawić z Nikosiem.
Szkoda, że Majka zostawiła Patryka, wydaje mi się , ze nie mogła mu wybaczyć, że doprowadził do tego, że Kacperek wrócił do Dominiki, ale przecież nie można karać kogoś za to w co
wierzy. A Patryk wierzył, że postępuje słusznie.
Czułam, że zakończenie mnie zdołuje i mam ci za to ochotę nakopać, ale z drugiej strony, to jest takie zakończenie "po naszemu", a nie przereklamowane, na siłę osłodzone. Myślę, e gdyby ta historia zakończyła się dobrze, to byłaby spieprzona, że to właśnie dzięki temu końcowemu motywowi skłania do refleksji i wzbudza tak silne emocje.
OdpowiedzUsuńWierzyłam, że Aleks jest dobry? Wierzyłam w to od początku, no i proszę, odwiedza Kacperka, interesuje się nim! Szkoda tylko, że mu się z żoną nie ułożyło, ale obawiam się, że oni z sobą nie byli szczęśliwi. Szkoda, że nie było o nich więcej.
Pozdrawiam i dzięki za zakończoną historię, bo coraz więcej się urywa, zamiast doprowadzać sprawę do końca.
Co tu dużo mówić? Historia porywa, bohaterowie i ich decyzje niejednokrotnie wkurzają niemiłosiernie, a zakończenie wyciska łzy - dosłownie.
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się postacie, to, że nie są podzielone na tych dobrych i złych, ale są wielowymiarowe i czasami trochę zagubione. Ich wady sprawiają, że wszyscy są tacy bardziej ludzcy, bliscy - Dominika z tą swoją beztroską i brakiem rozsądku jako matka marnotrawna, Majka, która trochę za bardzo się czepia i wciąż się denerwuje, ale w gruncie rzeczy pragnie dobra i wreszcie Patryk, który wzbudza chyba najbardziej skrajne emocje, bo ma najwięcej twarzy, najwięcej sekretów i najwięcej problemów. Chociaż z drugiej strony... przecież poznajemy go tak dobrze tylko dlatego, że to on opowiada tę historię; gdyby wysłuchać pozostałych bohaterów, okazałoby się, że każdy z nich skrywa w sobie tyle samo, a może i więcej. Idąc dalej - czy tego samego nie można powiedzieć o każdym z nas? Nie jesteśmy płascy i jednoznaczni, każdy z nas ma swoją jaśniejszą stronę i tę ciemniejszą, a wybory, których dokonujemy, nierzadko okazują się tak samo "trafne", jak ostatnia decyzja Patryka. A świat, w którym żyjemy... czasem jest po prostu Światem Niemiłości.