czwartek, 21 kwietnia 2016

Rozdział 6 - Przemyt do Niemiec

Po powrocie do domu byłem padnięty i nabuzowany jednocześnie. Nie nadawałem się w tej chwili do rodzinnego życia, ale gdzie miałem pójść? Na dworzec, chlać z bezdomnymi?
Majka usiadła dokładnie naprzeciw mnie, wcześniej podając obiad. Musiała zauważyć, że byłem milczący, ale od momentu, gdy przekroczyłem próg jeszcze o nic nie zapytała. Prawdopodobnie bała się, że Kacperek już nie żyje i że właśnie takie wieści przynoszę. Zdawało mi się, że odwlekała rozmowę.
Nie miałem siły jeść. Na wspomnienie trupa ojca dziecka, którego byłem wujkiem, robiło mi się niedobrze, a ja nawet nie miałem kontaktu z siostrą, by ją powiadomić o tym, że Sebastian nie żyje. Od kiedy zaszła w ciąże z własnym uczniem, przekreśliła swoją przyszłość i jakoś nie umiałem jej tego darować. Rodzice też nie, choć chcieli pomóc. Dali ultimatum. Nie chcieli, by wiązała się z gówniarzem. Nie posłuchała ich i teraz okazało się, że siedzi gdzieś w Londynie na zasiłkach. Wiedziałem jedynie tyle, że Seba czasem ją i córę odwiedzał. Nic więcej.
Powiesz mi co się stało? – zabrała w końcu głos moja żona. Była ochrypła, jakby dopadło ją przeziębienie albo mocno przewiało.
Zabili Przybylskiego – wyjawiłem w końcu i zamrugałem kilkakrotnie oczami, by łzy nie wypłynęły spod moich powiek.
Jak to zabili Przybylskiego? – dopytywała, niczym skończona idiotka.
Jak, jak? No, kurwa, normalnie, tak!? Że też jeszcze tego dnia ona musiała mnie irytować!
Sebastiana. Po prostu go zabili – odpowiedziałem przygaszonym tonem, siląc się na to, by jej tej informacji nie wykrzyczeć prosto w twarz. Gdybyśmy byli sami, to zapewne już dawno nadeszłaby ta chwila, w której bym się wydarł na całe gardło, ale teraz były jeszcze dzieci. Co prawda dziewczynki spały, ale i tak nie chciałem żadnej z nich straszyć po nocach awanturami.
Kto i jak to się stało? – Majka naciskała. Miała niewiedzę malującą się na twarzy.
Normalnie kurwa! – wrzasnąłem. Wstałem na tyle energicznie, że krzesło, na którym siedziałem, przewaliło się na ziemie. – Zabity, zakatowany! – uderzyłem obiema dłońmi o blat stołu i nachyliłem się w stronę małżonki.
Uspokój się – przerażenie wyraźnie pobrzmiewało w jej głosie.
Jak mam się uspokoić? – zapytałem. – Podniosłem krzesło, bardzo chaotycznymi ruchami i ponownie na nim usiadłem. – Cartier został zrobiony na kasę, musi o tym wiedzieć, zabił Sebę. Torturował go, by ten wyznał, gdzie ma forsę.
Jakoś dziwnie poczułem się lepiej, gdy w końcu z siebie wyrzuciłem taką całość, a przynajmniej tyle ile dotychczas wiedziałem o całej sprawie.
Myślisz, że... – Majka widzą moją minę, przez chwilę się zawahała, ale w końcu zdecydowała się kontynuować – że powiedział?
Myślę, że nie wiedział – skwitowałem i wstałem. Z lodówki wyjąłem setkę i wlałem ją w siebie, nawet nie przepijając. Piłem tak często, że już żadnej popity nie potrzebowałem, by przełknąć gorycz i palność ognistej wody.
Czyli jej nie miał – wywnioskowała, mówiąc jakby sama do siebie. – Nie pij – poleciła, proszącym, niemal skomlącym tonem.
Nie zwróciłem jednak uwagi na oczekiwania żony, ale z drugiej strony, już wypiłem, a po kolejną, małą buteleczkę, wcale nie miałem zamiaru sięgać.
Kurwa, Dominika! – Uniosłem się i pośpiesznie chwyciłem za sportową marynarkę, którą tego dnia nosiłem.
Już miałem wybiec z mieszkania, gdy żona mnie zatrzymała.
Pojadę z tobą!
Nie możesz – zadecydowałem ostro.
Muszę, bo oszaleję!
Trudno.
Patryk, przecież tylko jedziemy do Dominiki. Bywałam tam setki razy sama i jakoś jeszcze nikt mi głowy nie urwał, a teraz będę z tobą! – nie ustępowała.
Przypomniało mi się jaka była kiedyś, i że to jedno w niej nie uległo zmianie, i zapewne nigdy się nie zmieni. Już pierwszego dnia, w którym ją poznałem, wiedziałem, że nie umie się poddawać i nie lubi nikomu ustępować, a mnie to już zwłaszcza. To były czasy, gdy ja wróciłem z Aleksem z Karpacza, a Kamil urządził imprezę. Po powrocie byłem tak wycieńczony, że marzyłem jedynie o łóżku, ale zamiast zastać je puste i przykładnie pościelone, tak jak je zostawiłem, to zastałem w nim śpiącą, rudowłosą kobietkę. Ostro się wtedy pokłóciliśmy i nie o kołdrę. Ja ją wystawiłem za drzwi. Dosłownie, ją wyniosłem i na dodatek zamykając jej drzwi przed nosem, uszkodziłem jej pazurka. Potem był głupi zakład. Ona i Amanda założyły się o to, że Majka nie zaciągnie mnie do łóżka. Dominika jako jedyna, była temu zakładowi przeciwna, przeczuwając, że może się to źle skończyć. Raczej nie miała racji, skoro skończyło się małżeństwem. Bardziej to jej i Amandzie nie wyszło na zdrowie, związanie się z Aleksem i Tylerem. Choć, jakby na to spojrzeć z drugiej strony, to nie byłem tak przystojny i zabawowy jak Tyl, ani tak bogaty jak Aleks. Na dodatek Majka, nie miała ze mną zawsze różowego i szczęśliwego życia. Jednak skoro jeszcze znosiła moje towarzystwo przy swoim boku i oddawała mi się nocami w naszej sypialni, to chyba nie było tak źle, prawda?
Zostawimy dzieci same? – zapytałem, sądząc, że to da radę przekonać ją do pozostania w mieszkaniu.
Zapukam do pani Zosi, na pewno z nimi posiedzi. Ona i tak nocami nie śpi, bo seriale ogląda. Powiemy, że zapomnieliśmy o farbach do przedszkola i jedziemy do Tesco.
Okay, załatw to szybko – rozkazałem niezadowolony, ale gdy mnie mijała, to pochwyciłem ją za ramie i musnąłem w skroń. Zaczynało do mnie docierać, że za mało uwagi jej poświęcałem, że niewiele było między nami takich drobnych gestów czułości i to nie zmieniło się w chwili adopcji, ani wcześniej, gdy dziewczynki u nas zaczynały już bywać. Między nami tak było niemal zawsze. Być może ja nie umiałem być inny, nie potrafiłem być czuły, może nawet miałem to po ojcu.

Pięć minut później byliśmy już w samochodzie, w drodze do mieszkania Dominiki. Milczeliśmy, jakbyśmy oboje się obawiali tego co jeszcze nas dzisiaj spotka, a radio wygrywało jeden ze starych kawałów Marka Grechuty.

Jak rozpoznać ludzi, których już nie znamy?
Jak pozbierać myśli z tych nieposkładanych?
Jak oddzielić nagle rozum swój od serca?
Jak usłyszysz siebie, w takim szumnym sercu?

Jak rozpoznać ludzi, których już nie znamy?
Jak pozbierać myśli z tych nieposkładanych?
Jak odnaleźć nagle radość i nadzieję?
Odpowiedzi szukaj…*(8)

Majka wysiadła pierwsza, ale pośpiesznie ją dogoniłem i zatrzymałem. Być może nawet uczyniłem to zbyt brutalnie, bo nieco się wzdrygnęła i zgięła, gdy pochwyciłem ją za ramie. Nie przejąłem się tym jednak zbytnio. Nie była z porcelany, więc nie widziałem nigdy potrzeby, by obchodzić się z nią jak z jajkiem. Wystarczało już, że jej tatuś postępował z nią całe życie, jakby była istną księżniczką i to na ziarnku grochu. Potem nie umiał dać sobie z nią rady i był szczęśliwy, gdy się jej pozbył, zrzucając obowiązek wytrzymania z Mają na moje barki. Nie by mi to jakoś szczególnie przeszkadzało, w końcu sam podjąłem decyzję o związaniu się z taką, a nie inną kobietą, ale przy mnie była inna. Z pewnością nie dałem sobie skakać po głowie, a więc nie podejmowała takich prób nagminnie często. Za stary na to byłem, by siedzieć pod pantoflem, a ona za smarkata na to, by to był jej pantofel, pomimo że dzieliło nas w sumie tylko niecałe pięć lat.
Idź za mną – poleciłem.
Jakimś cudem przedarłem się między reporterów, którzy właśnie filmowali budynek i na całą Polskę nagłaśniali zaginięcie małego, niespełna trzyletniego chłopca.
Wbiegliśmy po schodach i weszliśmy do mieszkania Dominiki. Siedziała z jakąś koleżanką i piła piwa. Widać było, że jest już nagrzana i ma nieźle w czubie.
Cudownie, porwali ci dzieciaka, a ty nadal nie nauczyłaś się zamykać drzwi – rzuciłem sarkastycznie i usiadłem na kanapie obok blondynki.
Dominika, co się z tobą dzieje. Nie szukasz Kacpra. – Majka podeszła do byłej przyjaciółki, jakby z nadzieją, że zobaczy w niej tamtą dziewczynę, którą obydwoje znaliśmy sprzed półtora roku.
A gdzie mam go szukać? Policja się tym zajmuje! Co ja mogę? – naskoczyła na nas, kurwa jedna.
Możesz nam na przykład powiedzieć, gdzie są pieniądze. To będzie całkiem dobry początek – przemówiłem i poprawiłem się na kanapie, by dokładnie widzieć jej profil.
Mówiłam już, że…
Kłamałaś. Zabili Sebastiana.
Dominika wydała się być przerażona.
To był pomysł Damiana. Kiedy… – zaczęła i się zawiesiła, a jej koleżaneczka zgniotła jedną puszkę i chwyciła za kolejną, która jeszcze znajdowała się na stole i nie była otwarta.
A więc młody Maciejewski przemycał z tobą towar? – wywnioskowałem.
Byliśmy handlować, a nagle zjawiła się policja, więc wzięliśmy kasę dla siebie.
Sądziliście, że Rolex uwierzy, że my, gliny zabraliśmy forsę?
Tak.
Jak udało wam się zwiać przed policją? – zapytałem z czystej ciekawości.
Mieliśmy z sobą Kacpra. Wzięliśmy małego za raczki i udaliśmy, że jesteśmy rodziną. Wsiedliśmy do autobusu.
Kacper był z wami? – zapytała z niekrytym przerażeniem Majka.
A co? Miałam go na kilka dni zostawić samego w domu!? Wieźliśmy towar do Niemiec. Zrozumcie, że mnie też jest ciężko, muszę sama utrzymać rodzinę – zaczęła się usprawiedliwiać.
Uśmiechnąłem się kpiąco i poklepałem ją po plecach.
Mniej ćpaj, wtedy będzie prościej. – Wstałem i rzuciłem w jej kierunku – zbieraj się, lalka, pokażesz nam gdzie znaleźć młodego Maciejewskiego.
Po co go szukacie? – dopytywała, mrużąc oczy.
Dotarło do mnie, że przez biały, gwiezdny pył, to ona ma naprawdę spore trudności z pokojarzeniem faktów..
Bo nie chcę widzieć kolejnego dzieciaka trupem – odpowiedziałem i szarpnąłem Dominikę za materiał ubrania na ramieniu, by wstała.
Mówiąc, że nie chciałem widzieć kolejnego dzieciaka trupem, nie miałem na myśli tylko i wyłącznie Kacperka, ale także Damiana, bo jakby nie patrzeć, chłopak, nawet jeszcze, osiemnastu lat nie miał. W moim mniemaniu, zasługiwał jeszcze na to, by żyć, by ponaprawiać błędy, by jakoś się ogarnąć, w końcu gdy się chce i człowiek naprawdę się postara, to przecież można, prawda? Ja tam wierzyłem w ludzi. Czasami myślałem, że gdybym nie miał w nich wiary, gdybym nagle ją utracił, to zszedłbym do piwnicy z bronią w ręku i strzelił sobie, w samotności, kulkę w łeb.

Wykorzystane utwory:

*(8) Marek Grechuta - Dni których jeszcze nie znamy

3 komentarze:

  1. Hah, a więc to Dominika zagarnęła kasę, a Sebek za to zginął. Wiedziałam, że to suka, która w dodatku ciągała wszędzie swoje dziecko, czy ćpać, czy dilować. Matka roku. A teraz w najlepsze się z koleżaneczką bawi, bo bez dzieciaka, to chociaż swobodniejsza może być, nie?
    Już dawno żadna Twoja postać, nie wzbudziła we mnie takiej agresji.
    Ciekawa jestem, co teraz zrobi Aleks. Sebek już poszedł na odstrzał, więc kto teraz? A może ktoś już poszedł tak samo, np. Kacper lub Damian? Kto jeszcze jest w to wplątany?
    Mam nadzieję, że to nie Kacperek będzie w tym opowiadaniu kolejnym martwym. I że jeśli odnajdzie się cały i zdrowy, to na pewno nie wróci do takiej matki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrykowi puszczają nerwy, śmierć Przybylskiego wstrząsnęła nim bardziej, niż chciałby się do tego przyznać. Niedobrze, już pomijając fakt, że się wyżywa na żonie, to coraz więcej pije, on już bez wypicia kilku szczeniaczków dziennie nie jest w stanie funkcjonować. Ja rozumiem, że stres, te wszystkie okropieństwa na które jest narażony w pracy, ale moim zdaniem to już za daleko zaszło, on potrzebuje pomocy, sam nie da rady już ograniczyć picia.
    A więc to jednak Dominika zagarnęła forsę, cwaniara, nieźle sobie to z Damiankiem wymyślili. Ona zabrała kasę, a Sebastiana za to zakatowali. Jeszcze małego ze sobą na robotę zabrała, nie rozumiem jej, jak mogła dziecko na coś takiego narażać, jeszcze się oburza wiedźma, że przecież nie mogła go samego zostawić, pewnie, tak jakby wcześniej tego nie robiła. Przecież mogła zostawić Kacperka z Tomkiem, czy nawet z Majką, a nie zabierać go na przemyt. Poza tym nie rozumiem jej, czy biały pył już tak bardzo wyżarł jej szare komórki, że w ogóle nie myśli, jej synek zniknął, nie wiadomo co się z nim dzieje, a ta sobie w najlepsze piwko z psiapsiułą popija.
    Ciekawe czy uda się Patrykowi znaleźć Damiana żywego, zanim dopadną go ci sami kolesie co Przybylskiego. Mam nadzieję, że tym razem zdąży na czas.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odbieram to opowiadanie jako taki groteskowy obraz, momentami nawet wyolbrzymiony, ale jakby nie patrzeć, to życie pisze najbardziej nieprzewidywalne scenariusze, tak więc... więc wszystko jest w życiu możliwe. O ile mam niemal pewność, że Górski nie skrzywdziłby chłopca, o tyle nie mam pewności, czy nie zrobiłby czegoś Sebkowi za zdradę i kradzież, oraz Dominice. Wątpię jednak, że porwałby dziecko, bardziej by chyba ją torturował by mu oddała prochy albo kasę, ale mogę się mylić, bo wszystko tak szybko przechodzi dalej i obrazy tak szybko się zmieniają, że nie ma tak naprawdę czasu na poznawanie bohaterów i wchodzenie głębiej w ich psychikę.

    OdpowiedzUsuń