Po
powrocie do domu byłem padnięty i nabuzowany jednocześnie. Nie
nadawałem się w tej chwili do rodzinnego życia, ale gdzie miałem
pójść? Na dworzec, chlać z bezdomnymi?
Majka
usiadła dokładnie naprzeciw mnie, wcześniej podając obiad.
Musiała zauważyć, że byłem milczący, ale od momentu, gdy
przekroczyłem próg jeszcze o nic nie zapytała. Prawdopodobnie bała
się, że Kacperek już nie żyje i że właśnie takie wieści
przynoszę. Zdawało mi się, że odwlekała rozmowę.
Nie
miałem siły jeść. Na wspomnienie trupa ojca dziecka, którego
byłem wujkiem, robiło mi się niedobrze, a ja nawet nie miałem
kontaktu z siostrą, by ją powiadomić o tym, że Sebastian nie
żyje. Od kiedy zaszła w ciąże z własnym uczniem, przekreśliła
swoją przyszłość i jakoś nie umiałem jej tego darować. Rodzice
też nie, choć chcieli pomóc. Dali ultimatum. Nie chcieli, by
wiązała się z gówniarzem. Nie posłuchała ich i teraz okazało
się, że siedzi gdzieś w Londynie na zasiłkach. Wiedziałem
jedynie tyle, że Seba czasem ją i córę odwiedzał. Nic więcej.
–
Powiesz
mi co się stało? – zabrała w końcu głos moja żona. Była
ochrypła, jakby dopadło ją przeziębienie albo mocno przewiało.
–
Zabili
Przybylskiego – wyjawiłem w końcu i zamrugałem kilkakrotnie
oczami, by łzy nie wypłynęły spod moich powiek.
–
Jak
to zabili Przybylskiego? – dopytywała, niczym skończona idiotka.
Jak,
jak? No, kurwa, normalnie, tak!? Że też jeszcze tego dnia ona
musiała mnie irytować!
–
Sebastiana.
Po prostu go zabili – odpowiedziałem przygaszonym tonem, siląc
się na to, by jej tej informacji nie wykrzyczeć prosto w twarz.
Gdybyśmy byli sami, to zapewne już dawno nadeszłaby ta chwila, w
której bym się wydarł na całe gardło, ale teraz były jeszcze
dzieci. Co prawda dziewczynki spały, ale i tak nie chciałem żadnej
z nich straszyć po nocach awanturami.
–
Kto
i jak to się stało? – Majka naciskała. Miała niewiedzę
malującą się na twarzy.
–
Normalnie
kurwa! – wrzasnąłem. Wstałem na tyle energicznie, że krzesło,
na którym siedziałem, przewaliło się na ziemie. – Zabity,
zakatowany! – uderzyłem obiema dłońmi o blat stołu i nachyliłem
się w stronę małżonki.
–
Uspokój
się – przerażenie wyraźnie pobrzmiewało w jej głosie.
–
Jak
mam się uspokoić? – zapytałem. – Podniosłem krzesło, bardzo
chaotycznymi ruchami i ponownie na nim usiadłem. – Cartier został
zrobiony na kasę, musi o tym wiedzieć, zabił Sebę. Torturował
go, by ten wyznał, gdzie ma forsę.
Jakoś
dziwnie poczułem się lepiej, gdy w końcu z siebie wyrzuciłem taką
całość, a przynajmniej tyle ile dotychczas wiedziałem o całej
sprawie.
–
Myślisz,
że... – Majka widzą moją minę, przez chwilę się zawahała,
ale w końcu zdecydowała się kontynuować – że powiedział?
–
Myślę,
że nie wiedział – skwitowałem i wstałem. Z lodówki wyjąłem
setkę i wlałem ją w siebie, nawet nie przepijając. Piłem tak
często, że już żadnej popity nie potrzebowałem, by przełknąć
gorycz i palność ognistej wody.
–
Czyli
jej nie miał – wywnioskowała, mówiąc jakby sama do siebie. –
Nie pij – poleciła, proszącym, niemal skomlącym tonem.
Nie
zwróciłem jednak uwagi na oczekiwania żony, ale z drugiej strony,
już wypiłem, a po kolejną, małą buteleczkę, wcale nie miałem
zamiaru sięgać.
–
Kurwa,
Dominika! – Uniosłem się i pośpiesznie chwyciłem za sportową
marynarkę, którą tego dnia nosiłem.
Już
miałem wybiec z mieszkania, gdy żona mnie zatrzymała.
–
Pojadę
z tobą!
–
Nie
możesz – zadecydowałem ostro.
–
Muszę,
bo oszaleję!
–
Trudno.
–
Patryk,
przecież tylko jedziemy do Dominiki. Bywałam tam setki razy sama i
jakoś jeszcze nikt mi głowy nie urwał, a teraz będę z tobą! –
nie ustępowała.
Przypomniało
mi się jaka była kiedyś, i że to jedno w niej nie uległo
zmianie, i zapewne nigdy się nie zmieni. Już pierwszego dnia, w
którym ją poznałem, wiedziałem, że nie umie się poddawać i nie
lubi nikomu ustępować, a mnie to już zwłaszcza. To były czasy,
gdy ja wróciłem z Aleksem z Karpacza, a Kamil urządził imprezę.
Po powrocie byłem tak wycieńczony, że marzyłem jedynie o łóżku,
ale zamiast zastać je puste i przykładnie pościelone, tak jak je
zostawiłem, to zastałem w nim śpiącą, rudowłosą kobietkę.
Ostro się wtedy pokłóciliśmy i nie o kołdrę. Ja ją wystawiłem
za drzwi. Dosłownie, ją wyniosłem i na dodatek zamykając jej
drzwi przed nosem, uszkodziłem jej pazurka. Potem był głupi
zakład. Ona i Amanda założyły się o to, że Majka nie zaciągnie
mnie do łóżka. Dominika jako jedyna, była temu zakładowi
przeciwna, przeczuwając, że może się to źle skończyć. Raczej
nie miała racji, skoro skończyło się małżeństwem. Bardziej to
jej i Amandzie nie wyszło na zdrowie, związanie się z Aleksem i
Tylerem. Choć, jakby na to spojrzeć z drugiej strony, to nie byłem
tak przystojny i zabawowy jak Tyl, ani tak bogaty jak Aleks. Na
dodatek Majka, nie miała ze mną zawsze różowego i szczęśliwego
życia. Jednak skoro jeszcze znosiła moje towarzystwo przy swoim
boku i oddawała mi się nocami w naszej sypialni, to chyba nie było
tak źle, prawda?
–
Zostawimy dzieci same? – zapytałem, sądząc, że to da radę przekonać ją
do pozostania w mieszkaniu.
–
Zapukam
do pani Zosi, na pewno z nimi posiedzi. Ona i tak nocami nie śpi, bo
seriale ogląda. Powiemy, że zapomnieliśmy o farbach do przedszkola
i jedziemy do Tesco.
–
Okay,
załatw to szybko – rozkazałem niezadowolony, ale gdy mnie mijała,
to pochwyciłem ją za ramie i musnąłem w skroń. Zaczynało do
mnie docierać, że za mało uwagi jej poświęcałem, że niewiele
było między nami takich drobnych gestów czułości i to nie
zmieniło się w chwili adopcji, ani wcześniej, gdy dziewczynki u
nas zaczynały już bywać. Między nami tak było niemal zawsze. Być
może ja nie umiałem być inny, nie potrafiłem być czuły, może
nawet miałem to po ojcu.
Pięć
minut później byliśmy już w samochodzie, w drodze do mieszkania
Dominiki. Milczeliśmy, jakbyśmy oboje się obawiali tego co jeszcze
nas dzisiaj spotka, a radio wygrywało jeden ze starych kawałów
Marka Grechuty.
Jak
rozpoznać ludzi, których już nie znamy?
Jak
pozbierać myśli z tych nieposkładanych?
Jak
oddzielić nagle rozum swój od serca?
Jak
usłyszysz siebie, w takim szumnym sercu?
Jak
rozpoznać ludzi, których już nie znamy?
Jak
pozbierać myśli z tych nieposkładanych?
Jak
odnaleźć nagle radość i nadzieję?
Odpowiedzi
szukaj…*(8)
Majka
wysiadła pierwsza, ale pośpiesznie ją dogoniłem i zatrzymałem.
Być może nawet uczyniłem to zbyt brutalnie, bo nieco się
wzdrygnęła i zgięła, gdy pochwyciłem ją za ramie. Nie przejąłem
się tym jednak zbytnio. Nie była z porcelany, więc nie widziałem
nigdy potrzeby, by obchodzić się z nią jak z jajkiem. Wystarczało
już, że jej tatuś postępował z nią całe życie, jakby była
istną księżniczką i to na ziarnku grochu. Potem nie umiał dać
sobie z nią rady i był szczęśliwy, gdy się jej pozbył,
zrzucając obowiązek wytrzymania z Mają na moje barki. Nie by mi to
jakoś szczególnie przeszkadzało, w końcu sam podjąłem decyzję
o związaniu się z taką, a nie inną kobietą, ale przy mnie była
inna. Z pewnością nie dałem sobie skakać po głowie, a więc nie
podejmowała takich prób nagminnie często. Za stary na to byłem,
by siedzieć pod pantoflem, a ona za smarkata na to, by to był jej
pantofel, pomimo że dzieliło nas w sumie tylko niecałe pięć lat.
–
Idź
za mną – poleciłem.
Jakimś
cudem przedarłem się między reporterów, którzy właśnie
filmowali budynek i na całą Polskę nagłaśniali zaginięcie
małego, niespełna trzyletniego chłopca.
Wbiegliśmy
po schodach i weszliśmy do mieszkania Dominiki. Siedziała z jakąś
koleżanką i piła piwa. Widać było, że jest już nagrzana i ma
nieźle w czubie.
–
Cudownie,
porwali ci dzieciaka, a ty nadal nie nauczyłaś się zamykać drzwi
– rzuciłem sarkastycznie i usiadłem na kanapie obok blondynki.
–
Dominika,
co się z tobą dzieje. Nie szukasz Kacpra. – Majka podeszła do
byłej przyjaciółki, jakby z nadzieją, że zobaczy w niej tamtą
dziewczynę, którą obydwoje znaliśmy sprzed półtora roku.
– A
gdzie mam go szukać? Policja się tym zajmuje! Co ja mogę? –
naskoczyła na nas, kurwa jedna.
–
Możesz
nam na przykład powiedzieć, gdzie są pieniądze. To będzie
całkiem dobry początek – przemówiłem i poprawiłem się na
kanapie, by dokładnie widzieć jej profil.
–
Mówiłam
już, że…
–
Kłamałaś.
Zabili Sebastiana.
Dominika
wydała się być przerażona.
–
To
był pomysł Damiana. Kiedy… – zaczęła i się zawiesiła, a jej
koleżaneczka zgniotła jedną puszkę i chwyciła za kolejną, która
jeszcze znajdowała się na stole i nie była otwarta.
– A
więc młody Maciejewski przemycał z tobą towar? –
wywnioskowałem.
–
Byliśmy
handlować, a nagle zjawiła się policja, więc wzięliśmy kasę
dla siebie.
–
Sądziliście,
że Rolex uwierzy, że my, gliny zabraliśmy forsę?
–
Tak.
–
Jak
udało wam się zwiać przed policją? – zapytałem z czystej
ciekawości.
–
Mieliśmy
z sobą Kacpra. Wzięliśmy małego za raczki i udaliśmy, że
jesteśmy rodziną. Wsiedliśmy do autobusu.
–
Kacper
był z wami? – zapytała z niekrytym przerażeniem Majka.
– A
co? Miałam go na kilka dni zostawić samego w domu!? Wieźliśmy
towar do Niemiec. Zrozumcie, że mnie też jest ciężko, muszę sama
utrzymać rodzinę – zaczęła się usprawiedliwiać.
Uśmiechnąłem
się kpiąco i poklepałem ją po plecach.
–
Mniej
ćpaj, wtedy będzie prościej. – Wstałem i rzuciłem w jej
kierunku – zbieraj się, lalka, pokażesz nam gdzie znaleźć
młodego Maciejewskiego.
–
Po
co go szukacie? – dopytywała, mrużąc oczy.
Dotarło
do mnie, że przez biały, gwiezdny pył, to ona ma naprawdę spore
trudności z pokojarzeniem faktów..
–
Bo
nie chcę widzieć kolejnego dzieciaka trupem – odpowiedziałem i
szarpnąłem Dominikę za materiał ubrania na ramieniu, by wstała.
Mówiąc,
że nie chciałem widzieć kolejnego dzieciaka trupem, nie miałem na
myśli tylko i wyłącznie Kacperka, ale także Damiana, bo jakby nie
patrzeć, chłopak, nawet jeszcze, osiemnastu lat nie miał. W moim
mniemaniu, zasługiwał jeszcze na to, by żyć, by ponaprawiać
błędy, by jakoś się ogarnąć, w końcu gdy się chce i człowiek
naprawdę się postara, to przecież można, prawda? Ja tam wierzyłem
w ludzi. Czasami myślałem, że gdybym nie miał w nich wiary,
gdybym nagle ją utracił, to zszedłbym do piwnicy z bronią w ręku
i strzelił sobie, w samotności, kulkę w łeb.
Wykorzystane
utwory:
*(8)
Marek Grechuta - Dni których jeszcze nie znamy
Hah, a więc to Dominika zagarnęła kasę, a Sebek za to zginął. Wiedziałam, że to suka, która w dodatku ciągała wszędzie swoje dziecko, czy ćpać, czy dilować. Matka roku. A teraz w najlepsze się z koleżaneczką bawi, bo bez dzieciaka, to chociaż swobodniejsza może być, nie?
OdpowiedzUsuńJuż dawno żadna Twoja postać, nie wzbudziła we mnie takiej agresji.
Ciekawa jestem, co teraz zrobi Aleks. Sebek już poszedł na odstrzał, więc kto teraz? A może ktoś już poszedł tak samo, np. Kacper lub Damian? Kto jeszcze jest w to wplątany?
Mam nadzieję, że to nie Kacperek będzie w tym opowiadaniu kolejnym martwym. I że jeśli odnajdzie się cały i zdrowy, to na pewno nie wróci do takiej matki.
Patrykowi puszczają nerwy, śmierć Przybylskiego wstrząsnęła nim bardziej, niż chciałby się do tego przyznać. Niedobrze, już pomijając fakt, że się wyżywa na żonie, to coraz więcej pije, on już bez wypicia kilku szczeniaczków dziennie nie jest w stanie funkcjonować. Ja rozumiem, że stres, te wszystkie okropieństwa na które jest narażony w pracy, ale moim zdaniem to już za daleko zaszło, on potrzebuje pomocy, sam nie da rady już ograniczyć picia.
OdpowiedzUsuńA więc to jednak Dominika zagarnęła forsę, cwaniara, nieźle sobie to z Damiankiem wymyślili. Ona zabrała kasę, a Sebastiana za to zakatowali. Jeszcze małego ze sobą na robotę zabrała, nie rozumiem jej, jak mogła dziecko na coś takiego narażać, jeszcze się oburza wiedźma, że przecież nie mogła go samego zostawić, pewnie, tak jakby wcześniej tego nie robiła. Przecież mogła zostawić Kacperka z Tomkiem, czy nawet z Majką, a nie zabierać go na przemyt. Poza tym nie rozumiem jej, czy biały pył już tak bardzo wyżarł jej szare komórki, że w ogóle nie myśli, jej synek zniknął, nie wiadomo co się z nim dzieje, a ta sobie w najlepsze piwko z psiapsiułą popija.
Ciekawe czy uda się Patrykowi znaleźć Damiana żywego, zanim dopadną go ci sami kolesie co Przybylskiego. Mam nadzieję, że tym razem zdąży na czas.
Odbieram to opowiadanie jako taki groteskowy obraz, momentami nawet wyolbrzymiony, ale jakby nie patrzeć, to życie pisze najbardziej nieprzewidywalne scenariusze, tak więc... więc wszystko jest w życiu możliwe. O ile mam niemal pewność, że Górski nie skrzywdziłby chłopca, o tyle nie mam pewności, czy nie zrobiłby czegoś Sebkowi za zdradę i kradzież, oraz Dominice. Wątpię jednak, że porwałby dziecko, bardziej by chyba ją torturował by mu oddała prochy albo kasę, ale mogę się mylić, bo wszystko tak szybko przechodzi dalej i obrazy tak szybko się zmieniają, że nie ma tak naprawdę czasu na poznawanie bohaterów i wchodzenie głębiej w ich psychikę.
OdpowiedzUsuń