czwartek, 21 kwietnia 2016

Rozdział 7 - Inhalator i trzydzieści kafli

Wsiedliśmy z Domi do samochodu. Kierowała nas do mieszkania matki szesnastoletniego Damiana Maciejewskiego. Zawsze lubiłem jego matkę, choć nie miałem okazji często jej widywać. Bardziej to były przypadki, gdy Damian jeszcze jako małolat coś nabroił i chciała go za wszelką cenę wyciągnąć z kłopotów. Paradoksalnie Damianek był też dobrym dzieckiem, może i ruchliwym, może zaczepnym, ale rodzicielkę kochał całym sercem. To ojca zdawał się nienawidzić, za to, że ich porzucił, za to, że co chwila zabierali go na jakąś odsiadkę, za to, że matka przez niego miała długi, bo zaciągała kredyty na adwokatów, a on potem ją olał, zostawił i ożenił się z jakąś bogaczką, dzięki kasie, której rozkręcił swoje nielegalne interesy. Co prawda, Fabian nigdy nie chciał syna opuszczać i zawsze pragnął utrzymywać z nim kontakty, tylko, że wtedy niespełna dwunastoletni Damian nie chciał już wdawać się w żadne relacje ze swoim ojcem.
Sprawdzałem jego adres, meldunek tymczasowy miał gdzie indziej – powiedziałem ziewając. Poczułem się niewyobrażalnie zmęczony. Cholernie mocno zachciało mi się spać, ale wiedziałem, że nawet gdybym teraz miał możliwości, wygodne łóżko i zapewnioną ciemność, niczym w grobie, to i tak nie dałbym rady zmrużyć oka. Za dużo się tego dnia wydarzyło, by to spłynęło po mnie niczym po kaczorze.
No tak, bo to mieszkanie frajera jego matki – uświadomiła nas Dominika.
Aha, zatem wszystko jasne. Ładne chociaż? – zagadnąłem.
Co?
Mieszkanie.
A… mieszkanie jak mieszkanie. Dwa duże pokoje w kamienicy na obrzeżach miasta.
To o tym miejscu mówi się Bronx? – zapytała Majka.
No tak, tak, tam też jest ten klub taki…
Nocny klub przy torach – dopowiedziałem.
A ty skąd wiesz? – Majka spojrzała na mnie z pretensją.
Domyśl się. – Uśmiechnąłem się cynicznie w jej kierunku.
Nie odzywaj się do mnie.
Jak sobie życzysz.
Szczerze to w tej chwili było mi to nawet na rękę. Chciałem coś wyciągnąć z Dominiki, jakoś ją zbajerować, zagadnąć, a nie dysputować z żoną o moich wizytach w klubie Go-Go.
Pomilczeliśmy więc chwilę. Ja stukałem palcami o kierownicę, a Majka paznokciami o swój telefon komórkowy..

Domi, a ten twój dzieciak, to miał ślady po oparzeniu, wiesz coś o tym? – zagadnąłem, włączając jednocześnie kierunkowskaz.
Bawiłam się z nim. Wygłupialiśmy się, tak wiesz? Jak matka z synem. On lubił jak robiłam z siebie debila, śmiał się wtedy najgłośniej. Papieros był w popielniczce na kanapie. Sam się oparzył – wyjaśniła.
Miała rację. Kacper lubił jak udawało się idiotę. Wspomniałem jak kiedyś nazwał mnie psem, a ja zacząłem na niego szczekać i na czworaka goniłem go, udając, że zamierzam go ugryźć. Też się wtedy tak głośno, wesoło i beztrosko śmiał.
To trzeba było go lepiej pilnować! – warknęła Majka, która nagle odstawiła telefon, konkretnie to wsunęła go do kieszeni swoich karmelowych, wąskich spodni. Widać było, że moja żona zaczyna już traci cierpliwość. Sięgnęła do schowka po gumkę do włosów i związała je w wysoką kitkę, pewnie po to, by nie irytowały ją wpadaniem do oczu.

A co się porobiło z Tylerem? – dopytywałem dalej, mając świadomość, że Domi od czasu do czasu go odwiedza.
Ja tam za szwagrem nigdy nie przepadałem i to ze wzajemnością, więc moja wizyta w więzieniu, pewnie by go nawet nie ucieszyła, a tylko o niepotrzebną depresję przyprawiła.
Bo ja wiem? Strzelanina, trafił, zabił i siedzi.
Tyle, to i ja wiedziałem, ale nie miałem zamiaru mówić tego na głos, bo i po co, wyprowadzać ją z błędu? Niech się dziewczyna poczuje przez moment bossem, który mnie doinformował.
Bardzo się o niego martwisz, a to była taka miłość – wspomniałem na głos.
Miłość, nie miłość. Siedział będzie dwanaście lat. Teraz jest już pewnie pedałem.
Mówisz o moim bracie! – warknęła Majka.
Ja tam się zaśmiałem, bo co jak co, ale Tyler zawsze, moim skromnym zdaniem, ubierał się na tyle modnie, że aż pedalsko. Na dodatek z Kacperka też czynił dziecię w czarnych rurkach, różowym, za długim T-shircie, czapeczce z daszkiem i z Air Max-ami Nike na nogach.
A może coś w tym jest? W końcu zawsze nosił obcisłe gatki.
Podglądałeś? – zapytała się mnie Majka.
Za chwile się okaże, że twój mąż jest pedziem – dopowiedziała Dominika.
Gdybyś była jedyną kobietą na ziemi, to zapewne zostałbym gejem. Mówię to z ręką na sercu – poklepałem się po lewej stronie klatki piersiowej i zatrzymałem samochód.
Czy ty mi pocisnąłeś?
Domyśl się i wysiadaj. – Otworzyłem przed Dominiką drzwi, ale to tylko dlatego, że siedziała po lewej stronie.
Majka nie czekała aż ją wypuszczę, wysiadła sama.
Nie mogę zostać w wozie? – dopytywała Dominika i ani myślała wychodzić z samochodu.
Aby cię odstrzelił jakiś dzieciak na BMX-ie? – Wskazałem ruchem głowy grupkę małolatów na rowerach, palących fajki i popijających piwko.
Przekonałeś mnie, idę z wami. – W końcu się wygramoliła i zaczęła popylać na tych swoich szpileczkach.

Już na klatce schodowej domyśliłem się, które to mieszkanie. Muzykę słychać było aż na parterze.

Ta noc zabierze cię w mój świat
Tu na ciebie czekam, nie chcę zwlekać, to ten czas
Nie wezmę więcej niż mi dasz
W moich oczach ogień płonie, chcę go tobie dać*(9)

Widzę, trafimy na imprezkę – rzuciłem do kobiet idących za mną.
Chyba nie jestem odpowiednio ubrana – odpowiedziała Majka, ciągnąc ku dołowi brzeg swojej popielatej bluzy z różowym napisem.
Pukałem, ale nikt mi nie otwierał. To znaczyło, że do hołoty nie można z kulturą. Zajebałem z buta, odczekałem chwilę, nawet nie dwie, a drzwi się otworzyły.
Czego, kurwa? – zapytał się mnie taki mały wypierdek.
No właściwie to nie do końca wypierdek, a nawet ładnie zbudowany chłoptaś, na dodatek nie taki niski, ale w moich oczach, to był jeszcze dzieciak. Na dodatek dzieciak w samych, starych, znoszonych dżinsach.
Odepchnąłem go na bok.
Policja – rzuciłem i wdarłem się do mieszkania.
Jakaś dziewczyna była przywiązana do łóżka. Okazałem się dżentelmenem rozwiązując ją, a ona jeszcze do mnie z pretensją wyskoczyła:
I popsułeś nam zabawę. – Wymierzyła mi policzek i poszła na golasa po piwo butelkowe, które znajdowało się a małym, przenośnym, podświetlanym barku.
Złapałem zonka i to dosłownie. Przeżuwałem tylko gumę, moje oczy chodziły, ale umysł jakby się wyłączył.
Nikoś twoi przyjaciele też się napiją? – zapytała Maciejewskiego.
Nie wiem, ich się zapytaj. – Damian rozsiadł się wygodnie w bujanym fotelu. – Coś do picia? – rzucił, z miną, która była niemal identyczna jak ta jego ojca.
Nie, dziękuję – odpowiedziałem mu z takim samym uśmiechem jaki i on miał na ustach, a przynajmniej starałem się, by ten mój był podobny, równie szczery.
A koleżanka, to by się mogła ubrać – stwierdziła Majka, widząc jak ta mała czarna przechodzi nago przed moją twarzą.

Zupełnie olałem zdanie mojej żony na temat wszechobecnej w tym mieszkaniu golizny, bo i portrety na ścianach były jakie były. Przeszedłem do sedna:
Damian, postawie sprawę jasno, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. – Podszedłem bliżej dzieciaka. – Mam w dupie co tu wyrabiasz, że pijesz jako nieletni i nie przeszukam domu w poszukiwaniu trawy. Szukam dziecka.
Tak? Fajnie, bo ja też. – Puścił do mnie oczko.
Co? – zdziwiłem się.
No, szukam dziecka. Ten szczyl miał na plecach plecaczek, a w nim trzydzieści kawałków. Kupiliśmy z Domi działkę, ja odleciałem, a ona i bachor zniknęli. Byłem potem u niej po forsę. Szczyl spał, plecaczka nie było. Rozpierdoliłaś już wszystko, cipo? – zapytał Dominikę.
Kurwa mać! – zakląłem, bo już nie wytrzymałem. Uderzyłem pięścią w stary, drewniany stół. – To ja wlekę się całe miasto za kasą, którą ty, kurwa, masz!? – zapytałem blondynkę prosto w twarz.
Nie chciałam byś mi zabrał – odpowiedziała z miną tego kuweciarza ze Shreka.
Odsuń się. Naprawdę się odsuń, bo cię uszkodzę albo przestawię kilka kości. I mów gdzie masz kasę, a może cię nie uduszę gołymi rękoma.
Ukryłam – wyznała ze skruszonym wyrazem twarzy, niczym dziecko, które nabroi i boi się potem spotkania z ojcem, by nie otrzymać należytych batów.
Przepraszamy za najście, panie Damianie Maciejewski – rzekłem uroczo do chłopaka. – Przepraszamy też panią – powiedziałem do tej nieletniej, roznegliżowanej dziwki.
Zaczekajcie! – zatrzymał mnie Damian, gdy już byłem jedną nogą za progiem. – Mały wtedy upuścił, ja podniosłem. – Podał mi inhalator.
Co to jest? – zapytała przerażona Majka
Kaszlał – wyjaśnił Damian. – Było z nim źle, Domi mówiła, że za kasę kupi mu lekarstwa, a resztą podzielimy się po pół. Zgodziłem się, bo to tylko dziecko. Tylko pierw wzięliśmy po działce, dużej działce. Ja odleciałem i już nic nie pamiętam, a inhalatorek mi został.
Co to jest? – powtórzyła pytanie Majka, ale tym razem skierowała je wyraźnie tylko i wyłącznie do Dominiki.
U Kacpra pół roku temu wykryli astmę.

Załamałem się. Odchyliłem głowę w tył i a ręce położyłem na kark.
Ty wiesz, że on może umrzeć!? – wywrzeszczałem prosto w twarz tej pustej blond idiotce.
A co mam zrobić? Zadzwonić do Cartiera i powiedzieć: Hej, to ja, ta co zrobiła cię na tych kilkadziesiąt tysi, chciałam się zapytać czy masz mojego dzieciaka? A może mam zadzwonić do psów i powiedzieć, że handluje, i może ta informacja będzie przydatna, co? Powiedz mi, kurwa, co miałam zrobić?
Chwyciłem ją za ramie i szarpnąłem do wyjścia.
Wiem co zrobisz teraz. Dasz mi kasę, a ja z Antkiem oddamy ją Rolexowi.
Co? On mnie zabije. Niech lepiej myśli, że Seba ja miał.
Nie jest głupi, laluniu. Wie, że ty ją masz, dlatego ma twojego syna – uświadomiłem ją, jak się sprawy miały, z nadzieją, że w końcu się otrząśnie. – Dokonamy wymiany.
Powiesz mu, że przepraszam? – zapytała prosząco.
Oczywiście, na pewno ucieszą go twoje przeprosiny – odrzekłem sztucznie przyjaznym tonem. – Tak jak mnie, kurwa, cieszy zeszłoroczny śnieg na Wielkanoc – dodałem już chamowato.

Wykorzystano utwory:
*(9) Pih - Ta noc

3 komentarze:

  1. A to niedobry Patryś, najpierw podpadł żonie, bo się dowiedziała, że szanowny mężuś do klubu go-go chadza, a teraz jeszcze popsuł podlec taką fajną zabawę Damianowi i jego lasce.
    Dominika to z jednej strony pustak, co nie robi nic, żeby odzyskać synka, a z drugiej strony cwaniara, co wodzi ich wszystkich za nos. Nabrała Patryka, urządzają sobie przejażdżki po mieście za zaginiona kasą, a ta kasa taka zaginiona wcale nie jest. Domi sobie schowała, na gorsze czasy będzie jak znalazł, chyba normalnie na otarcie łez po synku.
    Wcale się nie dziwię, że Patryk tak strasznie się wściekł na nią, aż się zdziwiłam, że jej nie przyłożył.
    To jej "nie chciałam byś mi zabrał" powaliło mnie na łopatki, ona nie martwi się o dziecko, tylko o to, że mogłaby stracić ukradzioną kasę.
    Niedobrze, mały jest chory, bez inhalatora może się nawet udusić. Mam nadzieję, że to wreszcie wstrząśnie Dominiką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, a więc mały ma astmę? Powiedz, że mu się nic nie stanie, błagam, powiesz... No kurwa, jak mi uśmiercisz Kacperka, to cię znajdę i... podrapię cię!
    Dominika mnie zaczyna coraz mocniej załamywać i zastanawiam się czy ona ma w głowie coś więcej, czy już tylko jej tam proch wciągnięty przez nos hula.

    OdpowiedzUsuń
  3. 37 year old Research Assistant II Esta Fishpoole, hailing from Owen Sound enjoys watching movies like Prom Night in Mississippi and Book restoration. Took a trip to Town Hall and Roland on the Marketplace of Bremen and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spider. strona tutaj

    OdpowiedzUsuń