Wsiedliśmy
z Domi do samochodu. Kierowała nas do mieszkania matki
szesnastoletniego Damiana Maciejewskiego. Zawsze lubiłem jego matkę,
choć nie miałem okazji często jej widywać. Bardziej to były
przypadki, gdy Damian jeszcze jako małolat coś nabroił i chciała
go za wszelką cenę wyciągnąć z kłopotów. Paradoksalnie
Damianek był też dobrym dzieckiem, może i ruchliwym, może
zaczepnym, ale rodzicielkę kochał całym sercem. To ojca zdawał
się nienawidzić, za to, że ich porzucił, za to, że co chwila
zabierali go na jakąś odsiadkę, za to, że matka przez niego miała
długi, bo zaciągała kredyty na adwokatów, a on potem ją olał,
zostawił i ożenił się z jakąś bogaczką, dzięki kasie, której
rozkręcił swoje nielegalne interesy. Co prawda, Fabian nigdy nie
chciał syna opuszczać i zawsze pragnął utrzymywać z nim
kontakty, tylko, że wtedy niespełna dwunastoletni Damian nie chciał
już wdawać się w żadne relacje ze swoim ojcem.
–
Sprawdzałem
jego adres, meldunek tymczasowy miał gdzie indziej – powiedziałem
ziewając. Poczułem się niewyobrażalnie zmęczony. Cholernie mocno
zachciało mi się spać, ale wiedziałem, że nawet gdybym teraz
miał możliwości, wygodne łóżko i zapewnioną ciemność, niczym
w grobie, to i tak nie dałbym rady zmrużyć oka. Za dużo się tego
dnia wydarzyło, by to spłynęło po mnie niczym po kaczorze.
–
No
tak, bo to mieszkanie frajera jego matki – uświadomiła nas
Dominika.
–
Aha,
zatem wszystko jasne. Ładne chociaż? – zagadnąłem.
–
Co?
–
Mieszkanie.
–
A…
mieszkanie jak mieszkanie. Dwa duże pokoje w kamienicy na obrzeżach
miasta.
–
To
o tym miejscu mówi się Bronx?
– zapytała Majka.
–
No
tak, tak, tam też jest ten klub taki…
–
Nocny
klub przy torach – dopowiedziałem.
– A
ty skąd wiesz? – Majka spojrzała na mnie z pretensją.
–
Domyśl
się. – Uśmiechnąłem się cynicznie w jej kierunku.
–
Nie
odzywaj się do mnie.
–
Jak
sobie życzysz.
Szczerze
to w tej chwili było mi to nawet na rękę. Chciałem coś wyciągnąć
z Dominiki, jakoś ją zbajerować, zagadnąć, a nie dysputować z
żoną o moich wizytach w klubie Go-Go.
Pomilczeliśmy
więc chwilę. Ja stukałem palcami o kierownicę, a Majka
paznokciami o swój telefon komórkowy..
–
Domi,
a ten twój dzieciak, to miał ślady po oparzeniu, wiesz coś o tym?
– zagadnąłem, włączając jednocześnie kierunkowskaz.
–
Bawiłam
się z nim. Wygłupialiśmy się, tak wiesz? Jak matka z synem. On
lubił jak robiłam z siebie debila, śmiał się wtedy najgłośniej.
Papieros był w popielniczce na kanapie. Sam się oparzył –
wyjaśniła.
Miała
rację. Kacper lubił jak udawało się idiotę. Wspomniałem jak
kiedyś nazwał mnie psem, a ja zacząłem na niego szczekać i na
czworaka goniłem go, udając, że zamierzam go ugryźć. Też się
wtedy tak głośno, wesoło i beztrosko śmiał.
–
To
trzeba było go lepiej pilnować! – warknęła Majka, która nagle
odstawiła telefon, konkretnie to wsunęła go do kieszeni swoich
karmelowych, wąskich spodni. Widać było, że moja żona zaczyna
już traci cierpliwość. Sięgnęła do schowka po gumkę do włosów
i związała je w wysoką kitkę, pewnie po to, by nie irytowały ją
wpadaniem do oczu.
– A
co się porobiło z Tylerem? – dopytywałem dalej, mając
świadomość, że Domi od czasu do czasu go odwiedza.
Ja
tam za szwagrem nigdy nie przepadałem i to ze wzajemnością, więc
moja wizyta w więzieniu, pewnie by go nawet nie ucieszyła, a tylko
o niepotrzebną depresję przyprawiła.
–
Bo
ja wiem? Strzelanina, trafił, zabił i siedzi.
Tyle,
to i ja wiedziałem, ale nie miałem zamiaru mówić tego na głos,
bo i po co, wyprowadzać ją z błędu? Niech się dziewczyna poczuje
przez moment bossem, który mnie doinformował.
–
Bardzo
się o niego martwisz, a to była taka miłość – wspomniałem na
głos.
–
Miłość,
nie miłość. Siedział będzie dwanaście lat. Teraz jest już
pewnie pedałem.
–
Mówisz
o moim bracie! – warknęła Majka.
Ja
tam się zaśmiałem, bo co jak co, ale Tyler zawsze, moim skromnym
zdaniem, ubierał się na tyle modnie, że aż pedalsko. Na dodatek z
Kacperka też czynił dziecię w czarnych rurkach, różowym, za
długim T-shircie, czapeczce z daszkiem i z Air Max-ami
Nike na nogach.
– A
może coś w tym jest? W końcu zawsze nosił obcisłe gatki.
–
Podglądałeś?
– zapytała się mnie Majka.
–
Za
chwile się okaże, że twój mąż jest pedziem – dopowiedziała
Dominika.
–
Gdybyś
była jedyną kobietą na ziemi, to zapewne zostałbym gejem. Mówię
to z ręką na sercu – poklepałem się po lewej stronie klatki
piersiowej i zatrzymałem samochód.
–
Czy
ty mi pocisnąłeś?
–
Domyśl
się i wysiadaj. – Otworzyłem przed Dominiką drzwi, ale to tylko
dlatego, że siedziała po lewej stronie.
Majka
nie czekała aż ją wypuszczę, wysiadła sama.
–
Nie
mogę zostać w wozie? – dopytywała Dominika i ani myślała
wychodzić z samochodu.
–
Aby
cię odstrzelił jakiś dzieciak na BMX-ie?
– Wskazałem ruchem głowy grupkę małolatów na rowerach,
palących fajki i popijających piwko.
–
Przekonałeś
mnie, idę z wami. – W końcu się wygramoliła i zaczęła popylać
na tych swoich szpileczkach.
Już
na klatce schodowej domyśliłem się, które to mieszkanie. Muzykę
słychać było aż na parterze.
Ta
noc zabierze cię w mój świat
Tu
na ciebie czekam, nie chcę zwlekać, to ten czas
Nie
wezmę więcej niż mi dasz
W
moich oczach ogień płonie, chcę go tobie dać*(9)
–
Widzę,
trafimy na imprezkę – rzuciłem do kobiet idących za mną.
–
Chyba
nie jestem odpowiednio ubrana – odpowiedziała Majka, ciągnąc ku
dołowi brzeg swojej popielatej bluzy z różowym napisem.
Pukałem,
ale nikt mi nie otwierał. To znaczyło, że do hołoty nie można z
kulturą. Zajebałem z buta, odczekałem chwilę, nawet nie dwie, a
drzwi się otworzyły.
–
Czego,
kurwa? – zapytał się mnie taki mały wypierdek.
No
właściwie to nie do końca wypierdek, a nawet ładnie zbudowany
chłoptaś, na dodatek nie taki niski, ale w moich oczach, to był
jeszcze dzieciak. Na dodatek dzieciak w samych, starych, znoszonych
dżinsach.
Odepchnąłem
go na bok.
–
Policja
– rzuciłem i wdarłem się do mieszkania.
Jakaś
dziewczyna była przywiązana do łóżka. Okazałem się
dżentelmenem rozwiązując ją, a ona jeszcze do mnie z pretensją
wyskoczyła:
– I
popsułeś nam zabawę. – Wymierzyła mi policzek i poszła na
golasa po piwo butelkowe, które znajdowało się a małym,
przenośnym, podświetlanym barku.
Złapałem
zonka i to dosłownie. Przeżuwałem tylko gumę, moje oczy chodziły,
ale umysł jakby się wyłączył.
–
Nikoś
twoi przyjaciele też się napiją? – zapytała Maciejewskiego.
–
Nie
wiem, ich się zapytaj. – Damian rozsiadł się wygodnie w bujanym
fotelu. – Coś do picia? – rzucił, z miną, która była niemal
identyczna jak ta jego ojca.
–
Nie,
dziękuję – odpowiedziałem mu z takim samym uśmiechem jaki i on
miał na ustach, a przynajmniej starałem się, by ten mój był
podobny, równie szczery.
– A
koleżanka, to by się mogła ubrać – stwierdziła Majka, widząc
jak ta mała czarna przechodzi nago przed moją twarzą.
Zupełnie
olałem zdanie mojej żony na temat wszechobecnej w tym mieszkaniu
golizny, bo i portrety na ścianach były jakie były. Przeszedłem
do sedna:
–
Damian,
postawie sprawę jasno, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o
kasę. – Podszedłem bliżej dzieciaka. – Mam w dupie co tu
wyrabiasz, że pijesz jako nieletni i nie przeszukam domu w
poszukiwaniu trawy. Szukam dziecka.
–
Tak?
Fajnie, bo ja też. – Puścił do mnie oczko.
–
Co?
– zdziwiłem się.
–
No,
szukam dziecka. Ten szczyl miał na plecach plecaczek, a w nim
trzydzieści kawałków. Kupiliśmy z Domi działkę, ja odleciałem,
a ona i bachor zniknęli. Byłem potem u niej po forsę. Szczyl spał,
plecaczka nie było. Rozpierdoliłaś już wszystko, cipo? –
zapytał Dominikę.
–
Kurwa
mać! – zakląłem, bo już nie wytrzymałem. Uderzyłem pięścią
w stary, drewniany stół. – To ja wlekę się całe miasto za
kasą, którą ty, kurwa, masz!? – zapytałem blondynkę prosto w
twarz.
–
Nie
chciałam byś mi zabrał – odpowiedziała z miną tego kuweciarza
ze Shreka.
–
Odsuń
się. Naprawdę się odsuń, bo cię uszkodzę albo przestawię kilka
kości. I mów gdzie masz kasę, a może cię nie uduszę gołymi
rękoma.
–
Ukryłam
– wyznała ze skruszonym wyrazem twarzy, niczym dziecko, które
nabroi i boi się potem spotkania z ojcem, by nie otrzymać
należytych batów.
–
Przepraszamy
za najście, panie Damianie Maciejewski – rzekłem uroczo do
chłopaka. – Przepraszamy też panią – powiedziałem do tej
nieletniej, roznegliżowanej dziwki.
–
Zaczekajcie!
– zatrzymał mnie Damian, gdy już byłem jedną nogą za progiem.
– Mały wtedy upuścił, ja podniosłem. – Podał mi inhalator.
–
Co
to jest? – zapytała przerażona Majka
–
Kaszlał
– wyjaśnił Damian. – Było z nim źle, Domi mówiła, że za
kasę kupi mu lekarstwa, a resztą podzielimy się po pół.
Zgodziłem się, bo to tylko dziecko. Tylko pierw wzięliśmy po
działce, dużej działce. Ja odleciałem i już nic nie pamiętam, a
inhalatorek mi został.
–
Co
to jest? – powtórzyła pytanie Majka, ale tym razem skierowała je
wyraźnie tylko i wyłącznie do Dominiki.
– U
Kacpra pół roku temu wykryli astmę.
Załamałem
się. Odchyliłem głowę w tył i a ręce położyłem na kark.
–
Ty
wiesz, że on może umrzeć!? – wywrzeszczałem prosto w twarz tej
pustej blond idiotce.
– A
co mam zrobić? Zadzwonić do Cartiera i powiedzieć: Hej,
to ja, ta co zrobiła cię na tych kilkadziesiąt tysi, chciałam się
zapytać czy masz mojego dzieciaka?
A może mam zadzwonić do psów i powiedzieć, że handluje, i może
ta informacja będzie przydatna, co? Powiedz mi, kurwa, co miałam
zrobić?
Chwyciłem
ją za ramie i szarpnąłem do wyjścia.
–
Wiem
co zrobisz teraz. Dasz mi kasę, a ja z Antkiem oddamy ją Rolexowi.
–
Co?
On mnie zabije. Niech lepiej myśli, że Seba ja miał.
–
Nie
jest głupi, laluniu. Wie, że ty ją masz, dlatego ma twojego syna –
uświadomiłem ją, jak się sprawy miały, z nadzieją, że w końcu
się otrząśnie. – Dokonamy wymiany.
–
Powiesz
mu, że przepraszam? – zapytała prosząco.
–
Oczywiście,
na pewno ucieszą go twoje przeprosiny – odrzekłem sztucznie
przyjaznym tonem. – Tak jak mnie, kurwa, cieszy zeszłoroczny śnieg
na Wielkanoc – dodałem już chamowato.
Wykorzystano
utwory:
*(9)
Pih - Ta noc
A to niedobry Patryś, najpierw podpadł żonie, bo się dowiedziała, że szanowny mężuś do klubu go-go chadza, a teraz jeszcze popsuł podlec taką fajną zabawę Damianowi i jego lasce.
OdpowiedzUsuńDominika to z jednej strony pustak, co nie robi nic, żeby odzyskać synka, a z drugiej strony cwaniara, co wodzi ich wszystkich za nos. Nabrała Patryka, urządzają sobie przejażdżki po mieście za zaginiona kasą, a ta kasa taka zaginiona wcale nie jest. Domi sobie schowała, na gorsze czasy będzie jak znalazł, chyba normalnie na otarcie łez po synku.
Wcale się nie dziwię, że Patryk tak strasznie się wściekł na nią, aż się zdziwiłam, że jej nie przyłożył.
To jej "nie chciałam byś mi zabrał" powaliło mnie na łopatki, ona nie martwi się o dziecko, tylko o to, że mogłaby stracić ukradzioną kasę.
Niedobrze, mały jest chory, bez inhalatora może się nawet udusić. Mam nadzieję, że to wreszcie wstrząśnie Dominiką.
Boże, a więc mały ma astmę? Powiedz, że mu się nic nie stanie, błagam, powiesz... No kurwa, jak mi uśmiercisz Kacperka, to cię znajdę i... podrapię cię!
OdpowiedzUsuńDominika mnie zaczyna coraz mocniej załamywać i zastanawiam się czy ona ma w głowie coś więcej, czy już tylko jej tam proch wciągnięty przez nos hula.
37 year old Research Assistant II Esta Fishpoole, hailing from Owen Sound enjoys watching movies like Prom Night in Mississippi and Book restoration. Took a trip to Town Hall and Roland on the Marketplace of Bremen and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spider. strona tutaj
OdpowiedzUsuń