czwartek, 21 kwietnia 2016

Rozdział 10 - Ktoś trzeci

Życie toczyło się dalej. Dzień za dniem. Tydzień za tygodniem i godzina za godziną. Setki razy, we wspomnieniach, przewijałem tamten dzień, jakby był to film w mojej głowie. Doszukiwałem się błędów w postępowaniu. Zastanawiałem się czy nie lepiej by było, gdybym wtedy, w klubie, zabił Olka albo chociaż postrzelił. Być może wyciągnąłbym z niego prawdę, gdzie przetrzymuje małego, ale nie mogłem cofnąć czasu. W życiu nie było takiej ful wypas opcji.

Z Majką zaczęliśmy się od siebie oddalać, a wiadomości zaczęły wyświetlać nowe tragedie. Z czasem zapomnieli o małym chłopcu, który w tak młodym wieku zginął, bo był wart mniej, niż pierdolone trzydzieści tysięcy.

Dominika w końcu uzyskała akt zgonu syna, pomimo nieodnalezienia ciała. Dariusz Przybylski opłacił trumnę i nagrobek, a Tyler dostał przepustkę na pogrzeb syna, ale był na nim w obstawie klawiszy. Nie mógł patrzeć na swoją żonę. Długo na tym pogrzebie też nie był, bo nie umiał się powstrzymać. Pierdolnął Domi w twarz i wykrzyczał na głos, że zabiła jego dziecko.

Dwa dni później, wiadomości kanału drugiego nadały, że powiesił się więzień, dwudziestodwuletni obywatel amerykańsko-polski, i że był on ojcem niespełna trzyletniego chłopca, który zginął w porachunkach mafijnych. Wspomnieli też, oczywiście, o tym, że w odbiciu Kacperka brała udział policja, ale że musiała czynić to szczególnie nieudolnie. Nie przejmowałem się już nawet tym co mówili, bo sam byłem swoim największym sumienistą i dla samego siebie najsurowszym z katów. Jednak z powodu samobójstwa Tylera, przyszło nam z Majką szykować się na kolejny pogrzeb.

Po tym wszystkim Majka była wrakiem człowieka. Ze mną też nie było lepiej. Gdyby nie teść, to zapewne opieka społeczna zabrałaby nam adoptowane przez nas dziewczynki. To on odprowadzał małe do przedszkoli i całe dnie zajmował się Ninką. To on gotował posiłki i prał ubranka. Ja tylko piłem, a Maja paliła jeden za drugim.

Na naszej komodzie stanęło kolejne zdjęcie. Tym razem uśmiechniętego dziewiętnastolatka, bo aktualniejszej fotografii Tylera nie posiadaliśmy. Majka postawiła je przy zdjęciu Kacperka. Także miało czarną wstążkę w lewym, dolnym rogu. Tyler w popielatej bluzie i czapce z czerwonym daszkiem, patrzył na mnie co dnia i zdawał się mówić, że zawiodłem, i to nie jego, a jego synka, bez którego jego życie nie miało żadnego sensu.

Zacząłem biegać dla wyładowania. Powróciłem też do boksu. Odnowiłem kontakt z Kamilem. Właściwie, ciężko było to nazwać odnowieniem kontaktu. Kamil, spotkany przeze mnie kiedyś, przypadkowo w sklepie, teraz ograniczał się do kilku SMS-ów tygodniowo z pytaniem jak tam u was?. Dopytywał też jak jest u Domi, ale nie wiedziałem co u niej. Nie obchodziła mnie. Majkę także nie. W końcu spotkałem blondynkę w markecie, siedziała na kasie, była kilka kilo szczuplejsza… dosłownie wrak człowieka. Działała jak robot.

To wszystko sprawiło, że przestałem wierzyć w ludzi i naprawdę nocami, gdy nie mogłem zasnąć, to miewałem myśli, by zejść do piwnicy z bronią w ręku. Wtedy z nadzieją przyszedł mój teść, dał mi prace u siebie i tym samym zmusił, bym zaczął myśleć o czymś innym, niż przeszłych wydarzeniach. Nie miałem wyjścia, musiałem ją przyjąć, bo trzeba było z czegoś żyć. Podjąłem się więc pracy u Marka Sykiela. Sąd stwierdził, że nie jestem winny śmierci Kacpra Sommersa, ani nawet tej Cartiera, ale dyscyplinarne zwolnienie otrzymałem. Mogłem już na zawsze zapomnieć o pracy w policji.

Chodziłem więc na groby, na których, z tygodnia na tydzień, paliło się coraz mniej zniczy. Ludzie w końcu zapomnieli o małym chłopcu i jego ojcu. Czasami spotykałem na tym cmentarzu dzieciaki Rolexa i jego żonę. Wiedziałem, że zabiłem gnoja, ale nie spodziewałem się, że zabiłem kogoś, za kim będzie płakało miesiącami aż tyle osób.

Górskiemu wytoczono sprawę, niejedną. Amanda zadzwoniła do mnie bym wpadł do szpitala, bo Olek mnie o to prosi. Długo zwlekałem. W końcu, po którymś z kolei telefonie od pani Górskiej, niegdyś Wieczorek, się poddałem i uznałem, że muszę spojrzeć mu w twarz.

Najdziwniejszy był fakt, że nigdy nie odnaleziono tych pieniędzy. Nie było ich tam, gdzie kazano nam je odłożyć. Nie miał ich przy sobie ani Cartier, ani Górski. Musiał więc działać z nimi ktoś trzeci.

Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do szpitala, właściwie tylko po to, by się dowiedzieć, kto był tym trzecim.

Możesz robić co chcesz, to jest twój wybór
Ale żeby nie brudzić archiwum, analizuj
Wszystko zdarzyć się może, jak w tanim horrorze
Nawet jeśli nie jest źle, zawsze może być gorzej

Można mądrym być i stracić wszystko
Można patrzeć z góry, ale mierzyć nisko
Można być abstynentem całe życie
Można też pokonywać co dzień niedopicie
Można kochać kogoś, nie będąc kochanym
Można słuchać kogoś, chociaż jest przegrany
Można widzieć dobre rzeczy ze złej strony*(11)

Wykorzystane utwory:
*(11) Verba – Możesz robić co chcesz

2 komentarze:

  1. Tyler nie wytrzymał, wraz ze śmiercią synka przestał mieć powód do życia. Majka straciła kolejnego członka rodziny. Ja rozumiem, że życie dało im w kość, zarówno i Patrykowi jak i Maji, ale powinni się otrząsnąć, jak nie dla samych siebie to dla dzieci. Przecież gdyby nie ojciec Majki, to pewnie niedługo zawitałaby do nich opieka społeczna i zabrała im dziewczynki.
    Cieszę się, że Patryka oczyszczono z zarzutów i nie poszedł siedzieć za zabicie Rolexa, tylko szkoda, że stracił pracę.
    Ciekawa jestem, po co Aleks chce się spotkać z Patrykiem. Zastanawia mnie też gdzie zniknęły pieniądze, kto je zabrał, jeżeli nie miał ich ani Olek ani Cartier, kto tam jeszcze był.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja od początku odnosiłam trochę wrażenie, jakby Patryk igrał z ogniem i chciał przechytrzyć samego diabła. Jak widać, to się na nim zemściło, bo robotę stracił, a to co spotkało Kacperka gryzie jego sumienie.
    Alesk... żywię do niego dziwną sympatię, niezrozumiałą całkowicie, bo z czego wynika, to nie mam pojęcia, ale od początku pokładam wiarę w to, iż jest on dobrym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń