czwartek, 21 kwietnia 2016

Rozdział 13 - Każdy ma własne motywy

Gdzieś ty był!? – wrzasnęła Majka, kiedy o czwartej rano stanąłem w progu naszego mieszkania.
Szukałem odpowiedzi… – szepnąłem, choć miałem ochotę krzyknąć, że nie ma prawa tak do mnie mówić, że co by się nie stało, to ja nadal jestem jej mężem.
Zostaw to już! Nie zwrócisz mu życia – odparła ze szklącymi się oczami.
Ale chcę wiedzieć, kto się przyczynił do jego śmierci! I do, nie tylko, jego śmierci. Umarło znacznie więcej osób niż ten jeden trzylatek. – Wyjąłem broń zza paska i zamknąłem w skrzynce otwieranej na kod. To było takie zabezpieczenie przed dziećmi. Wcześniej, zanim zostaliśmy rodzicami, wcale z takiej ostrożności nie korzystałem.
Gdzie szukałeś odpowiedzi?
W prokuraturze miejskiej.
W nocy? – zdziwiła się.
Wyobraź sobie, że tam pracują nie tylko w dzień – odpowiedziałem ironicznym tonem. Nalałem wody do wysokiej szklanki i przechyliłem. Wypiłem wszystko jednym tchem.

Majka podeszła do blatu, stanęła naprzeciwko mnie i uderzyła rączką o marmur. Spojrzała na mnie przenikliwie.
Czegoś ty szukał w prokuraturze?
Darka.
Męża Julii? – Wykrzywiła twarz, co oznaczało, że teraz to już zupełnie nie wie o co chodzi.
Tak.
Znalazłeś?
Nie. Wyjechał. Niby z rodziną na wczasy, ale napisał wymówienie, przefaksował. Nie wróci już do pracy – stwierdziłem bardzo powoli, rzeczowo, jakbym chciał, by te słowa nie tylko Majce, ale samemu mnie dały do myślenia.
Dziwne. Nie wiedziałam, że wyjeżdżają.
Ja też nie, ale był przywiązany do Kacpra. Do Dominiki zresztą jakoś też, dziwnie trochę, ale też.
Patryk? – Majka zmrużyła oczy i zrobiła minę jakby intensywnie myślała, i myślała, a i tak nie mogła wymyślić odpowiedzi na jakieś pytanie, które zakłębiło się w jej maleńkiej i pięknej główce. – Po co ty szukałeś Darka?
To on miał Kacpra. Miał go cały czas. Jestem tego pewien, ale nie wiem po co mu on był. Może wplątali go w to Fabian i Tomek, jeden, by mieć widoki na zostanie bossem, i zająć miejsce Aleksa i Krisa, a Tomek chciał po prostu kasę.
Co ty do mnie mówisz? – Otworzyła szeroko oczy, jakby nie dowierzała i była przerażona jednocześnie.

Opowiedziałem więc żonie wszystko. Wtedy wyznała, że wie gdzie jest domek letniskowy Przybylskich, bo gdy się ze mną pokłóciła, to właśnie tam, z Amandą i Julią, pojechały na trzy dni od nas odpocząć, i upić się winem.
Wiedziałem, że Kacprowi nie zwrócę już życia. Mimo tego chciałem poznać prawdę. Zadzwoniliśmy po teścia. Przyjechał w pół godziny. Wsiedliśmy do samochodu. Dałem żonie kluczyki, ja nie byłem w stanie prowadzić, nie tylko przez to, że za dużo tego dnia wypiłem i byłem niebezpieczeństwem na drodze, ale po prostu... czułem takie rozdygotanie. Zmuszałem swój umysł do wymyślenia najtrafniejszych pytań, jakie tylko mógłbym zadać Dariuszowi.
Iść tam z tobą? – zapytała po czterech godzinach jazdy.
Mijaliśmy właśnie znak informujący nas, że znajdujemy się na Mazurach.
Nie, załatwię to sam. Nie mam broni – powiedziałem, jakby dla uspokojenia.
To domek za tymi drzewami. – Wskazała mi drogę. – Pamiętaj, że minęły prawie dwa miesiące od tragedii.
A ja nie umiem o niej zapomnieć – odparłem i zamknąłem za sobą drzwi, a niemałym hukiem.
Poczekam na ciebie na poboczu! – usłyszałem jak krzyczy i patrzyłem jak parkuje nico przede mną.
Jakby nie mogła mnie wysadzić dalej? No ale taka już była moja żona, taka roztargniona, pozytywnie zwariowana.

Kiedy wspiąłem się na ogrodzenie, dostrzegłem, że Darek pakuje walizki do samochodu. Przeskoczyłem więc ten metalowy płot, jak i świerki, które zasłaniały cały widok.
Wybierasz się dokądś, Przybylski? – zapytałem.
Do Stanów, otrzymałem już wizę. Jedziemy z Julią do jej ojca – odpowiedział. – A co ty tutaj robisz? Skąd wiedziałeś gdzie mnie znaleźć? – dopytywał.
Nie robiła mu wiele moja obecność, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Dalej brał walizki z ganku i wkładał je do bagażnika.
Zginął Fabian Maciejewski, wiesz coś o tym?
Jestem tutaj odcięty od świata i nieprzyjemnych wiadomości – odburknął.
Tomek Zimak walczy o życie. Aleks się rozwodzi, bez Amandy pewnie, zakochany idiota, się targnie na życie swoje lub jej. Rolex zmarł. Było warto?
Było warto? – powtórzył i na moment się na mnie zawiesił. Zamlaskał, a ja starałem się coś wyczytać z jego ciemnych, jak onyksy, oczu.
Tak, Przybylski, czy było warto? – ponowiłem pytanie i podszedłem bliżej.
Jak się dowiedziałeś?
Nie ważne jak, ale dowiedziałem i jestem tutaj, do cholery, bez broni, bez podsłuchu, i bez oddziału policji. Jestem sam i chcę znać pieprzoną prawdę! Dlaczego? Co było warte aż tyle żyć! Trzydzieści tysięcy!? – dalej nie dowierzałem w małość tej kwoty, choć być może dla kogoś takiego jak ja, była nieosiągalna w krótki czas, ale dla Darka? On miał pieniędzy jak lodu. – Nie wierzę, ty tyle masz kwartalnej wypłaty, o ile nie więcej. Odpowiedz mi na pytane, co było wartością bezwzględną tego makabrycznego spektaklu, po którym tyle żon i dzieci nie zobaczy już mężów i ojców?
Każdy ma własne motywy. – Wyprostował się i zamknął bagażnik, następnie oparł o samochód.
Nagle usłyszałem dźwięk naciskanej klamki i skrzypnięcie starych, drewnianych drzwi. Spojrzałem w bok, a moim oczom najpierw ukazały się czerwone, małe tenisówki, chabrowe spodnie i żółta bluza z łączoną kieszenią. Dopiero po chwili dostrzegłem też rozpromienioną twarz trzyletniego, dobrze znanego mi chłopca.
Wuja! – krzyknął mały, a ja nie potrafiłem wyjść z zadumy, wyjść z tego szoku jaki mnie trafił, niczym istny piorun z jasnego nieba.
Kacper biegł ile sił, by wpaść wprost w ramiona Darka Przybylskiego.
Ce Kindelka! – wykrzyknął. – Das Kindelka? – dopytywał.
Kupimy po drodze, Misiu – odparł i trącił nos malca swoim nosem, tak jak się całują Eskimosi.

Ale jak? – zapytałem głucho, tępo, bo naprawdę niczego już nie ogarniałem, jakby mój mózg się w pełni wyłączył.
Zjawiła się Julia. Inna niż zazwyczaj. Była w dżinsach i sportowej bluzie na zamek, bo pomimo że był sierpień, to na dworze strasznie wiało i to zimnym wiatrem. Ja zazwyczaj tę blondynę widywałem w luksusowych, drogich kreacjach nowojorskich projektantów, a nie w bazarowym odzieniu. Teraz obserwowałem jak brała Kacperka za rączkę, zaraz gdy tylko Darek postawił go na ziemi. Odchodząc rzuciła mi nieprzychylne spojrzenie, takie nerwowe, jakbym był nie tylko niechciany, ale także był ich wrogiem. W rzeczywistości nigdy nim nie byłem, choć nie darzyłem ich szczególną sympatią.
Ale jak? – powtórzyłem pytanie.
Odpowiedziało mi milczenie. Darek patrzył w moje oczy błagalnym, wręcz proszącym o zrozumienie wzrokiem.
To nie jest Piotruś – powiedziałem niepewnie.
Wiem o tym, ale to dziecko, jak każde inne i jak każde zasługuje na szczęśliwy, kochający dom. Nie mogłem pozwolić, by marniał na moich oczach.
Nie tobie, kurwa, o tym decydować! – uniosłem się.
Gdy przeżyjesz moją tragedie, to zrozumiesz. A teraz odwróć się i pozwól nam odjechać.
Ty i Fabian rozpętaliście strzelaninę, tak? – zgadywałem. – On, by zostać szefem tego pieprzonego, narkotykowego podwórka, a ty byś miał dziecko?
Zrobiliśmy to dla tego dziecka! – Wykonał krok w moją stronę z miną mordercy, który ma ochotę udusić mnie gołymi rękoma.
Łatwiej ci, gdy wmawiasz sobie czyste i dobre intencje?
Przyznaję, że miałem w tym też swój motyw, zagojenie bólu po stracie synka i brak możliwości posiadania własnych dzieci z żoną, ale nie chciałem, by Dominika Kacpra zniszczyła.
Był warty tylu trupów? – nie dowierzałem.
Kto umarł? Gangsterzy, zabójca, narkoman co okradał własną żonę i dziecko. Nic niewarci gnoje! – stwierdził, a ja wiedziałem, że chodzi mu o Fabiana i Kryspina, Tylera, oraz własnego brata Sebastiana.
Nie nam decydować o życiu i śmierci! – wrzasnąłem na niego, bo jego podejście i tok rozumowania naprawdę zaczynały mnie już irytować.
A ilu ludzi ty zabiłeś, panie Nie Jestem Bogiem?
Zbyt wielu, by ich zliczyć. Nie miałem wyjścia, ale ty miałeś wyjście, mogłeś Domi zgłosić do opieki społecznej, być rodziną zastępczą, cokolwiek…
Do opieki? – zadrwił. – Dobrze wiesz, że nic by nie zrobili, jedynie przykleili jej jakiegoś asystenta rodzinnego, co by chuja robił. Sprawa trwałaby latami, a Kacper chodził brudny i głodny. Tylko mi nie mów, że nie wiesz, jak działają takie służby i instytucje.
Wiem aż za dobrze, ale Kacper należy do matki, a jego matką jest Dominika – powiedziałem na tyle stanowczo, by w końcu do niego dotarło, że to nie jest jego dzieciak.

Darek podszedł do mnie, tak blisko, że dzieliło nas zaledwie dziesięć centymetrów.
Tu ma wszystko, kochający dom, czyste ubrania i miłość, jakiej ta pieprzona, stoczona narkomanka nigdy mu nie da.
I myślisz, że co zrobię teraz? – zapytałem bardziej samego siebie, niż jego, ale to on udzielił mi odpowiedzi:
Nie wiem, Patryku. Liczę, że postąpisz słusznie.
Słusznie, masz racje. Za pięć minut będzie tu policja. – Odwróciłem się i ruszyłem w stronę ogrodzenia. Na wszelki wypadek zapamiętałem numery rejestracyjne pojazdu Przybylskich.
Nie rób tego! – krzyknął za mną.
To dziecko ma już matkę – odpowiedziałem, nawet się nie odwracając.
Będziesz tego żałował. Będziesz żałował nie tylko Kacpra, ale też tego, że tylu ludzi zginęło na marne, że tylu ludzi poświeciło życie…
Odwróciłem się i zacząłem iść tyłem.
Ty ich kurwa poświęciłeś, a nie sami się poświęcili! – wrzasnąłem z rozgoryczeniem. – Pierdolony krawaciarz – powiedziałem już pod nosem, sam do siebie.

Wyszedłem furtką, bo nie miałem ochoty po raz kolejny skakać przez ogrodzenie. Dostrzegłem Majkę. Patrzyła przez kraty, w miejscu gdzie świerki były naprawdę niskie. Obserwowała jak Kacper wybiega ponownie z domu, jak Darek robił mu karuzele i wsadza sobie na barana.
Chcesz wezwać policje? – zapytała niepewnie.
Oczywiście, że tak. A ty nie? – zdziwiłem się.
Nie – odpowiedziała pewnie. – Tu będzie mu lepiej.
Bo facet ma kasę i zafunduje mu zagraniczną wycieczkę!? – uniosłem się, pod wpływem niemałego wkurwienia.
Bo go kocha.
Dominika też.
Ale nie poświęca mu tyle uwagi i czasu. Mój brat już nie żyje i…
I właśnie dla niego, dla sprawiedliwości muszę zwrócić Kacpra matce – przerwałem ostro, o wiele za ostro, niż powinienem.
Minęło tyle tygodni! On już jej nawet pewnie nie pamięta. Zresztą, nie ma kogo pamiętać. To narkomanka.
Ona się zmieni – zapewniłem w taki sposób, jakbym sam pragnął w to wierzyć.
Na tydzień lub dwa, dopóki nie wciągnie kolejnej kreski – szepnęła ze łzami w oczach.
Majka. – Wyjąłem telefon z kieszeni i chwilę się na nim zawiesiłem, nawet nie odblokowałem. – Bądź dla mnie wsparciem i nie proś mnie, abym zrobił coś czego nie potrafię... czegoś z czym nie potrafiłbym żyć, a nie potrafię odwrócić się plecami do tego sielskiego obrazka i odejść – wyznałem, cały czas patrząc to na ekran komórki, to na szarość i kurz bruku, byleby uniknąć spojrzenia mojej własnej żony, w obawie przed tym co w nim zobaczę.
Patryk. – Chwyciła za moje nadgarstki. – Błagam cię. Tak będzie lepiej – zapewniała. – Wiemy z kim jest, i że jest bezpieczny. Czasami wyślą nam jego nowe zdjęcie mailem i opowiedzą jak sobie radzi w szkole. Stworzą mu pełen ciepła dom.
Pokręciłem głową i dałem radę spojrzeć jej w oczy. Nabrałem w sobie odwagi, by to uczynić.
On już ma dom.
Tutaj – warknęła przez zaciśnięte zęby.
Nie! To nie jest jego dom, to ludzie, którzy go ukradli! To nie są jego rodzice! – wrzeszczałem jakby mnie coś opętało i chwyciłem Majkę za ramiona. Potrząsnąłem konkretnie, agresywnie.
On już nie ma rodziców. – Miała łzy w oczach i nie wiedziałem czy wywołał je mój nerwowy stan, czy jej przekonanie o słuszności tego, iż Kacprowi lepiej będzie z Przybylskimi.
Ma matkę – przypomniałem i wybrałem numer. Chwile milczałem i stałem w bezruchu, ale w końcu przyłożyłem aparat do lewego ucha.
Jeśli to zrobisz, to nigdy ci tego nie wybaczę – zapewniła płaczliwym, niemal histerycznym tonem. – Nigdy ci tego nie podaruje. Nie będę umiała żyć z człowiekiem takim, który tak postąpi. Możesz być tego pewien. Dlatego, błagam cię, rozłącz się. – To już zakrawało o szantaż emocjonalny, a ja nigdy nie byłem zdolny do poddawania się szantażom, kosztem własnego sumienia.
Poza tym ja coś Dominice obiecałem, a nawet przysięgałem, wtedy, gdy tuliłem ją do siebie, gdy siedzieliśmy razem na podłodze w jej mieszkaniu. Kochała Kacpra, dla niego chciała się zmienić. Miała jeszcze szansę, a ja... ja chyba wciąż wierzyłem w ludzi, w ich dobro głęboko ukryte, dlatego jeszcze nie skorzystałem z mojego pomysłu zejścia do piwnicy i palnięcia sobie w łeb... dlatego też nie potrafiłem postąpić inaczej.


Nie rozłączyłem się. Podałem adres, a dziesięć minut później słyszałem płacz i krzyk małego chłopca, wydzieranego z rąk Julii. Słyszałem szczęk kajdanek zapinanych na dłoniach Dariusza Przybylskiego. Słyszałem trzask zamykanych drzwi samochodu i pisk opon, gdy moja żona odjeżdżała, oczywiście beze mnie. Z głową pełną nadziei, że nie pożałuję swojej decyzji, szedłem leśną ścieżką. Mówiłem sam sobie, że postąpiłem słusznie, że nie można było inaczej. Kacper był synem Dominiki, kiedyś jej oczkiem w głowie, to ona nosiła go osiem miesięcy pod sercem, to ona go urodziła, to do niej należał, bo to ona była jego matką, a nie Julia Przybylska. Postąpiłem w zgodzie z własnym sumieniem, bo wypełniłem dane przyrzeczenie i zwróciłem trzylatka temu biologicznemu rodzicowi, który mu jeszcze pozostał.

3 komentarze:

  1. A więc do tego są zdolni ludzie. Tomek chciał dać siostrze nauczkę i na trochę zabrać jej małego, przy okazji zarobić. Fabian zrobił to dla przyjaciela. A Darek dla samego siebie, Julii i dla Kacperka, by dać mu lepsze życie.
    Nie wiem jak ocenić Patryka, doprowadził sprawę do końca, poznał całą prawdę i podjął decyzję zgodnie z własnym sumieniem. Przyznam, że sama nie wiem jakbym postąpiła będąc na jego miejscu. Ale chyba tak jak Majka uznałabym, że lepiej to zostawić tak jak jest teraz i pozwolić im odjechać.
    Patryk postąpił jak praworządny obywatel, wezwał policję, mam nadzieję, ze postąpił słusznie i nie będzie tej decyzji nigdy żałował.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężko jest mi poprzeć, to czego Darek dokonał. On obecnością Kacpra u siebie w domu, pragnął wyleczyć swój żal po stracie własnego syna. Na dodatek mam wrażenie, że chciał tym też trochę ratować swoje małżeństwo z tą modelką z Manhattanu. Nie przeczę jednak, że Kacpra czekałoby u nich dobre życie, tylko, że Patryk ma rację - to ludzie, którzy go ukradli.
    Jestem pod wrażeniem, bo Darka wcale nie podejrzewałam, a przecież wiele na niego wskazywało - był najbliższą rodziną, a porwań zazwyczaj najbliżsi dokonują, na dodatek stracił syna, więc miał taką potrzebę... no i widział, co się z małym Kacprem dzieje przy Dominice. Trudno mi jednak w Darku widzieć dobrego człowieka, gdy przewyższał swoje cele nad życie tylu ludzi, nad życie własnego brata, bo jeśli dobrze kojarzę fakty, to Sebastian, ten narkoman był właśnie jego rodzonym bratem.

    OdpowiedzUsuń